Kompendium - lektury i motywy - liceum/technikum

Ludzie, którzy szli
Tadeusz Borowski
streszczenie szczegółowe

Czas przeszły w streszczeniu odpowiada czasowi narracji w opowiadaniu.

Tadeusz i inni współwięźniowie zbudowali boisko piłkarskie, które znajdowało się za barakami szpitala. Po lewej stronie boiska mieścił się obóz cygański, natomiast za boiskiem była rampa i tory kolejowe, a jeszcze dalej – obóz kobiecy, nazywany przez wszystkich FKL. Z prawej strony widoczne były krematoria, jedno bardziej oddalone, drugie zaraz przy drucie.

Narrator wspomina, jak siali kwiaty, szpinak, sałatę, słonecznik i czosnek, wykładali ścieżki tłuczoną cegłą. Kiedy kwiatki podrosły, skończyli budowę. Rośliny rosły już same, niektórzy więźniowie grali w piłkę, inni przez ogrodzenie rozmawiali z kobietami.

Podczas jednego z meczów Tadeusz stał na bramce. Kiedy piłka potoczyła się w pobliże granicy boiska, bohater spojrzał na rampę i zobaczył ludzi wysiadających z pociągu; barwny tłum zmierzał w stronę lasku. Tadeusz dalej angażował się w grę, ale chwilę później sytuacja się powtórzyła – piłka została wybita i bohater, sięgając po nią, spojrzał na rampę. Tym razem rampa była pusta. Bohater miał świadomość, że w czasie meczu zagazowano kilka tysięcy ludzi. Od tej pory mężczyzna zaczął obserwować nadjeżdżające transporty. Przybywający więźniowie byli bardzo liczni, dlatego Tadeusz miał wrażenie, że ludzie nieustannie idą. Z czasem więźniowie zaczęli iść dwiema drogami: obie wiodły do krematorium, ale niektórzy szli dalej, do obozu – oznaczało to dla nich życie, przynajmniej na jakiś czas.

Tymczasem obozowa codzienność toczyła się swoim rytmem. Ludzie jadali obiady (Tadek twierdzi, że jadał wtedy lepiej niż w domu), roznosili listy, doktor robił zastrzyki jedną strzykawką na cały obóz, a ludzie dalej szli. Także w nocy w lasku widać było światło i słychać dochodzące stamtąd krzyki – a ludzie ciągle szli. Tadek był zdruzgotany, chociaż na zewnątrz wydawał się zupełnie spokojny.

Tadeusz opisuje różne prace, które musiał wykonywać, m.in. zajmował się pokrywaniem papą dachów baraków umieszczonych na odcinku C. Warunki, jakie tam panowały, były bardzo złe, a mimo to kierowano tam wiele kobiet. Nosiły one barwne ubrania, dlatego ta część obozu wyglądała na bardziej kolorową od pozostałych; więźniowie zaczęli ją nazywać Perskim Rynkiem. Miejsce to często odwiedzali mężczyźni ze względu na różne prace budowlane. Kobiety oblegały przybyłych i prosiły o różne drobiazgi, takie jak scyzoryk, chusteczka do nosa, łyżka, ołówek, kawałek papieru, sznurówka czy chleb. Mężczyźni najpierw dzielili się tym, co mieli, potem nic im już nie zostawało.

Tłum kobiet był bardzo zróżnicowany, były tam dziewczynki, młode kobiety patrzące z pogardą na mężczyzn, mężatki szukające informacji o mężach i matki poszukujące swoich dzieci.

Tadeusz opowiada o blokowych z Perskiego Rynku. Szczególnie zwrócił uwagę na jedną z nich, Mirkę, pamiętającą początki obozu, która zachowała jednak pewną miękkość i dobroć. Była miła i tęga, wszystko miała urządzone na różowo. Pewnego dnia Mirka zawołała pracujących mężczyzn i wskazała na umierające dziecko. Kobieta bardzo chciała mu pomóc i pytała, co powinna zrobić. Wiedziała, że jeśli dziecko zostanie znalezione przez esmankę, to nie ma szans na przeżycie. Obecny przy tym Żyd jedynie położył jej rękę na ramieniu.

Tadek z daleka widział wagony na rampie, które przywoziły kolejnych ludzi. Nad lasem unosił się dym. Złapał się na myśli, że sam chciałby mieć podobne dziecko, ale szybko stwierdził, że to niedorzeczne.

Bohater wspomina też o innej blokowej, wysokiej rudej dziewczynie, z którą toczył rozmowy na poważne tematy – na przykład czy każda zbrodnia powinna być ukarana. Tadeusz wyznał jej, że nie szukał życiowej nagrody, chciał tylko przeżyć obóz, więc zajmował się tym, co do niego należy, czyli krył dachy. Sądził jednak, że ludziom, którzy cierpią niesprawiedliwie, nie wystarczy sama sprawiedliwość. Ich winowajcy też powinni niesprawiedliwie cierpieć.

Tadek opowiada o tym, jak blokowa zagadywała kobiety, kazała śpiewać śpiewaczkom i tańczyć tancerkom, żeby nie myślały o tym, że w obozie zaczynał się głód. Kiedyś, gdy jedna z dziewczyn śpiewała, blokowa kazała dziewczynie zejść z pieca, sama na niego wyszła i opowiedziała, że bliscy więźniarek, o których tak pytają, wcale się są w innym obozie, ale zostali zagazowani, a dym unoszący się nad obozem nie pochodzi z cegielni, ale z krematorium.

W Oświęcimiu warunki się polepszały, apele nie trwały już całe dnie, można było spać na pryczy pojedynczo i pozwolono na otrzymywanie paczek. W obozie kobiecym było coraz gorzej. Warunki życia były fatalne, apele długie, brakowało żywności. Często organizowano łapanki, w których wybierano setki kobiet, które szły na śmierć.

Narrator opowiada o dalszej części pracy przy dachach i przygotowywaniu posiłków dla pracujących. Wspomina, jak rzeczy odebrane ludziom, którzy szli, zostały złożone na ziemi, nieosłonięte ani przed słońcem, ani przed deszczem. Z dachu dobrze było widać, jak esmani mordowali ludzi w komorach każdego dnia. Zdarzało się, że już po zagazowaniu transportu dojeżdżały auta z chorymi i pielęgniarkami, takich ludzi wrzucano bezpośrednio do palących się dołów lub rozstrzeliwano. Tadkowi zapadła w pamięć jedna piękna dziewczyna, postrzelona w kark i wrzucona do dołu.

Tadeusz wspomina, że gdy Perski Rynek się zapełnił, otworzono jeszcze jeden obóz, Meksyk. Panowały tam tak samo złe warunki.

Tadek opowiada, że kiedy lato się kończyło, coraz mniej ludzi przyjeżdżało do obozu i coraz mniej było palonych w krematoriach. Później miało miejsce kilka ważnych wydarzeń, m.in. ofensywa rosyjska i bunt w krematoriach. Narrator opowiada, jak był przerzucany do kolejnych obozów. Nie dało się jednak tego wszystkiego zapamiętać, pozostały tylko obrazy. Na zawsze jednak wryli mu się w pamięć kolorowo ubrani ludzie, którzy szli.

« wszystkie materiały do tej książki