Kompendium - lektury i motywy - liceum/technikum

Pan Tadeusz
Adam Mickiewicz
streszczenie szczegółowe

Księga I Gospodarstwo

Dzień pierwszy

Do Soplicowa przyjeżdża Tadeusz Soplica, dwudziestoletni młodzieniec, który właśnie skończył naukę w Wilnie. Dziwi się pustce panującej w dworze, ale biegnie przywitać się z domem, w którym spędził dzieciństwo, wyraźnie cieszy go powrót do tego miejsca, które widział ostatni raz jako dziecko (dlatego wszystko wydaje mu się mniejsze i nie tak wspaniałe, jak zapamiętał). Okazuje się, że jego były pokój jest mieszkaniem kobiecym, a chwilę później Tadeusz poznaje jego lokatorkę — młodziutką dziewczynę. Obydwoje są wielce zmieszani spotkaniem, Zosia ucieka. Tadeusz natomiast wpada w objęcia Wojskiego i razem idą do lasu, dokąd udało się na spacer całe towarzystwo. Do Soplicowa bowiem zjechało sporo gości w związku z procesem Sopliców i Horeszków o zamek. Przede wszystkim przybył Podkomorzy, który miał rozsądzić zwaśnione rodziny, Asesor i Rejent jako urzędnicy sądowi, kapitan Ryków (Rosjanin) i inni niewymienieni z nazwiska znajomi. Wszyscy wracają z lasu w kolejności, jaką nakazują obyczaje: najpierw małe dzieci z opiekunem, potem Sędzia z Podkomorzyną, Podmomorzy z rodziną, za nimi panny, a w niewielkim odstępie za nimi młodzież.

Wieczorem w zamku wydano wieczerzę, w czasie której Sędzia wygłosił ważną naukę o grzeczności, Podkomorzy wypowiedział się na temat mody francuskiej, Tadeusz flirtował z Telimeną (którą uważał za dziewczynę spotkaną w pokoiku i dlatego drażniło go określenie ciocia, jakim nazywano jego z nią relacje), a Rejent z Asesorem spierali się o zalety swoich psów myśliwskich (Kusego i Sokoła). Gdy wszyscy goście poszli spać, do dworu przybyła potajemnie jeszcze jedna osoba — ksiądz Robak, który kazał obudzić Sędziego.

Księgi II i III

Dzień drugi

Księga II Zamek: W Soplicowie wszyscy wstali wcześnie, by zapolować na zająca. Jedynie Hrabia, ostatni z Horeszków, chociaż po kądzieli, spóźnił się na polowanie i, gdy wszyscy gonili za szarakiem, on, zachwycony widokiem zamku, skierował konia w tamtą stronę. Przed zamkiem spotkał się z Gerwazym i zwierzył mu się z zamiaru odstąpienia zamku Soplicom, gdyż nudził go długi i drogi proces. Wtedy od zdenerwowanego i zaskoczonego tą decyzją Gerwazego usłyszał historię zamczyska. Dowiedział się, że Jacek Soplica, brat Sędziego, w młodości był zakochany w córce Stolnika Horeszki, Ewie, a kiedy Stolnik nie zgodził się na małżeństwo, z zemsty zabił go w czasie ataku Rosjan na zamek. Dlatego Gerwazy nienawidzi rodu Sopliców i poprzysiągł im zemstę. Hrabia wzruszył się tą historią, ale głównie ze względu na jej romansowe i dramatyczne brzmienie, więc to nie przeszkodziło mu udać się na śniadanie do Soplicowa. Dojeżdżając do dworu ujrzał w ogrodzie Zosię i przyglądał się jej tak natarczywie, że aż... ksiądz Robak skarcił go różańcem.

Podczas długiego i obfitego śniadania Telimena opowiedziała anegdotę z czasów, kiedy mieszkała w Petersburgu.

Księga III Umizgi: Hrabia musiał już wracać do siebie, lecz nie tracił nadziei na ponowne ujrzenie tajemniczej dziewczyny. I rzeczywiście — doszło do spotkania w ogrodzie, ale jakże ono rozczarowało Hrabiego! Upatrywał w Zosi nimfę, bóstwo, ducha, a okazała się prostą, zwyczajną dziewczyną! Rozgoryczony Horeszko wrócił do towarzystwa zbierającego grzyby (było ich bardzo wiele gatunków — czerwone lisice, których nie jedzą ani owady, ani robaki; małe, ale bardzo smaczne rydze; borowiki, z racji swojej wielkości nazywane pułkownikami wśród grzybów; także grzyby niejadalne — okrągłe surojadki w kolorze srebrzystym, żółtym i czerwonym; koźlaki wyglądające jak postawione do góry dnem kubki; lejki przypominające długie kieliszki; okrągłe, białe i płaskie bielaki; purchawki napełnione czarnym pyłkiem oraz nakrapiane muchomory) i dopiero wśród niego znalazł partnerkę godną rozmowy — Telimenę. Oddaliła się ona od towarzystwa na wzgórek, z którego spływało źródełko, gęsto pokryty drzewami, który nazywała Świątynią dumania. Właśnie zakończyła dyskusję z Sędzią na temat przyszłości Tadeusza i ewentualnego wyswatania go z Zosią, co przyjęła z niesmakiem, bo sama podkochiwała się w młodym Soplicy. Mówiła, że Tadeusz nie powinien marnować się prowadząc gospodarstwo, lecz należy wysłać go w świat, by nabrał ogłady towarzyskiej i zdobył jakieś stanowisko lub urząd, a ona sama mogłaby zabrać go do Petersburga jako swojego protegowanego. Sędzia uważa, że rosyjskie urzędy nie są nic warte, ale podróże po świecie mogą być kształcące, jednak wolą ojca Tadeusza jest ożenić go z Zosią. Wówczas Telimena zirytowała się o tę chęć zarządzania losem Zosi i stwierdziła, że łożenie przez Jacka na jej utrzymanie nie daje mu takiego prawa, a Zosia jest wojewodzianką i można jej znaleźć bardziej światowego męża. Sędzia stwierdził, że w takim razie wróci do pomysłu wyswatania Tadeuszowi starszej córki Podkomorzego, na co Telimena zaprotestowała, że nie odrzuca tego pomysłu całkiem, lecz jedynie uważa, że potrzeba czasu, by młodzi mogli się poznać.

Nadejście młodzieńców (Hrabiego i Tadeusza) bardzo Telimenę ucieszyło. Zaczęli rozmowę o malarstwie i o urokach pejzażu włoskiego. Jedynie Tadeusz zachwycał się widokami na Litwie, pięknem drzew (porównuje brzozy do kobiet — matek płaczących za synami lub wdów opłakujących mężów) i obrazami tworzonymi na niebie przez pędzące chmury. Hrabia i Telimena z odrobiną pogardy wyrażali się o swojskich krajobrazach, chwalili włoskie czyste błękitne niebo i tamtejszą przyrodę.

Czarowne chwile przerwał dzwon z Soplicowa wzywający na obiad. W czasie obiadu do jadalni wpadł gajowy z nowiną, że niedźwiedź wyszedł z matecznika i jutro można będzie urządzić polowanie na grubego zwierza. Natychmiast przystąpiono do organizacji polowania. Wszyscy poszli wcześnie spać, żeby wstać przed świtem.

Księgi IV i V

Dzień trzeci

Księga IV Dyplomatyka i łowy: Był to dzień wielkiego polowania. Tadeusz obudził się rano, ale zwlekał ze wstaniem z pościeli. Dopiero stukanie Zosi w okiennicę postawiło go na nogi. Młodzieniec przyjrzał się dziewczynie i... zrozumiał swoją pomyłkę. Do tej pory uważał, że to Telimenę zobaczył w pokoju, zaraz po przyjeździe do Soplicowa. Zły na siebie wskoczył na konia i pognał za myśliwymi w las.

Tymczasem w karczmie ksiądz Robak agitował okoliczną szlachtę i chłopów do powstania przeciwko Rosjanom. Opowiadał o bliskim nadejściu Napoleona i Legionów Polskich, zachęcał, by oczyścić dom (rozpocząć walkę z Rosjanami), nim przyjdą wojska wielkiego wodza. Gdyby wiedział, jak Gerwazy zinterpretuje jego słowa...

W tym samym czasie w lesie trwało polowanie na niedźwiedzia. Tadeusz i Hrabia, mało w tym doświadczeni, jednocześnie strzelili do niedźwiedzia i obaj chybili. Rozjuszony zwierz natarł na paniczów; oni — w panice — we dwóch chwycili jeden oszczep i... byliby zginęli obaj, gdyby nie celny strzał księdza Robaka (nie wiadomo skąd bernardyn tam się wziął), który od razu powalił olbrzymiego napastnika.

Potem Wojski odegrał na rogu sygnał zakończenia łowów, który stał się pretekstem do zagrania całego koncertu opowiadającego o przebiegu łowów: dźwięczny początek przypominał pobudkę myśliwską, potem nastąpiły skomlące dźwięki — zew myśliwski psów, głośniejsze i mocniejsze nuty jak wystrzały; następnie Wojski naśladował odgłosy różnych gatunków zwierząt (wycie wilków, ryk niedźwiedzia, beczenie żubra), by na końcu oddać dźwiękiem myśliwskie zamieszanie pełne jednoczesnych głosów ludzi i zwierząt, a potem zakończyć melodią oddającą triumf myśliwych. Nieco później doszło do wielkiej awantury między myśliwymi, bo każdy chciał sobie przypisać zaszczyt upolowania niedźwiedzia. Spór rozsądził Gerwazy, wyjmując kulę z ciała zwierzęcia i udowadniając, że to ksiądz zabił zwierza.

W drodze powrotnej Wojski opowiedział historię Domejki i Dowejki. Byli to dwaj szlachcice, którym z racji podobieństwa nazwisk ciągle przydarzały się mniej lub bardziej zabawne przygody. Mylono ich na sejmikach szlacheckich, zdarzało się też, że jakiś szlachcic chciał pojedynkować się z jednym z nich, biorąc go za drugiego. Pewnego razu obaj brali udział w polowaniu i strzelili jednocześnie do niedźwiedzicy, która padła martwa. Nie dało się rozstrzygnąć, który z nich ją zabił. Obaj szlachcice wpadli we wściekłość i wyzwali się wzajemnie na pojedynek. Gerwazy miał być sekundantem (świadkiem), zaproponował więc, by strzelali do siebie z pistoletów z odległości niedźwiedziej skóry, jeden stojąc przy pysku, drugi przy ogonie. Panowie zgodzili się, ustalili jutrzejszy termin i pojechali do domów. Gerwazy zaś pociął skórę niedźwiedzicy na długie pasy i ułożył je jeden za drugim, przez co miały długość całego mostu na rzece. Gdy rano zjechali się wszyscy zainteresowani, szlachta się śmiała, a ksiądz i Gerwazy przekonali Dowejkę i Domejkę, by się pogodzili. Potem obaj panowie bardzo się zaprzyjaźnili, każdy ożenił się z siostrą drugiego, a w miejscu niedoszłego pojedynku zbudowali karczmę i dali jej nazwę Niedźwiadek.

Księga V Kłótnia: Gdy mężczyźni byli zajęci polowaniem, Telimena rozmyślała nad swoją przyszłością. Koniecznie chciała wyjść za mąż. Zdecydowała się wyjść za Tadeusza, a Zosię wydać za Hrabiego. Powracających z polowania myśliwych witały Telimena i Zosia.

Widok Zosi wywarł na Tadeuszu piorunujące wrażenie. Zrozumiał, że się pomylił, że Telimena nie jest tą dziewczyną, którą spotkał w dniu przyjazdu. Odsunął się od towarzystwa i spod oka obserwował ciocięsiostrzenicę. Telimena podeszła do niego, najpierw chcąc poznać przyczynę dziwnego zachowania, a potem czyniąc mu wymówki i wyrzuty. Na to Tadeusz tylko splunął, szurnął krzesłem i wybiegł z domu. Chwilę błąkał się po lesie, aż trafił na miejsce zwane świątynią dumania. Spotkał tam Telimenę, która po awanturze opuściła gości, by rozpaczać w spokoju. Młodzieniec wzruszył się — zrozumiał, że kobieta cierpi niewinnie z powodu jego pomyłki. Nagle z Telimeną stało się coś dziwnego: skoczyła na równe nogi, zaczęła podskakiwać, potrząsać rękami i głową... usiadła na mrowisku! Tadeusz rzucił się na pomoc przy oczyszczaniu garderoby Telimeny z owadów i tak, bez słowa, pogodzili się. Dzwon z Soplicowa wezwał ich do powrotu na kolację.

Wieczerzę wydano w zamku. Mimo wyraźnego sprzeciwu Sędziego uparty Protazy (Woźny) przeniósł stoły do sieni zamkowej. Służba Sędziego uważała, że w ten sposób Soplicowie dowodzą swoich praw do zamku. Posiłek przebiegał w posępnej atmosferze: myśliwi byli z siebie niezadowoleni, Asesor i Rejent przeżywali porażkę swych psów, które zgubiły trop zająca, Hrabia zalecał się do Zosi, co denerwowało Tadeusza; Telimena usiłowała zabawić młodego Soplicę, ale to tylko pogłębiało jego wściekłość. Wszyscy byli źli, rozdrażnieni i jedno nieostrożne słowo mogło doprowadzić do wybuchu.

Dla poprawienia nastroju Podkomorzy ofiarował Hrabiemu skórę niedźwiedzią jako pamiątkę niedawnego polowania. Niestety, tylko rozjuszył Hrabiego, który odrzekł, że skórę przyjmie, ale... razem z zamkiem. Podkomorzy jeszcze zapanował nad sytuacją i zaczął wykładać plan ugody, lecz właśnie wtedy do sieni wszedł Gerwazy, żeby nakręcić dwa stare zegary kurantowe. Nakręcaniu przestarzałych machin towarzyszyły takie zgrzyty i piski, że Podkomorzy, któremu przerwano mowę, kazał wyrzucić Klucznika z sali. Rozpętała się straszliwa awantura, od słów szybko doszło do rękoczynów; nie zważając ani na święte prawa gościnności, ani na przewagę liczebną, stronnictwo Sopliców zaatakowało Hrabiego i Gerwazego, którzy musieli ratować się ucieczką. Tadeusz wyzwał Hrabiego na pojedynek.

Kiedy już wszystko ucichło, a Hrabia z Gerwazym znaleźli się sami w sali lustrzanej, Klucznik podsunął Horeszce pomysł zajazdu na Soplicowo; zaniechania prób zawarcia zgody i odebrania siłą nie tylko zamku, ale i całego majątku, jako zadośćuczynienia za koszty sądowe i grabież. Hrabiemu ów romansowy plan przypadł do gustu. Organizację całego przedsięwzięcia wziął na siebie Gerwazy. Zdecydował, że nazajutrz rano wyruszy do Dobrzyna, by pozyskać szlachtę do zajazdu.

Księgi VI, VII i VIII

Dzień czwarty

Księga VI Zaścianek: Rankiem Sędzia napisał pozew sądowy przeciwko Hrabiemu i Gerwazemu. Woźny, zgodnie z ówczesnym prawem, musiał dostarczyć pozew tego samego dnia przed wieczorem. Tak więc Protazy wyruszył w drogę do siedziby Hrabiego, a tymczasem u Sędziego zjawił się ksiądz Robak.

Jak to się stało, że Sędzia nie rozpoznał w bernardynie rodzonego brata? Ja się nie znałem, nawet nie widziałem z Jackiem; / Ledwiem słyszał o jego życiu hajdamackiem, / Siedząc wtenczas retorem w jezuickiej szkole, / Potem u wojewody służąc za pacholę — wyjaśnia. Jacek nie odkrył swojej tożsamości, konsekwentnie grał rolę księdza występującego w imieniu... Jacka Soplicy. Skrytykował romans Tadeusza z Telimeną, ponieważ Tadeusz powinien poślubić Zosię. W ten sposób połączą się zwaśnione rodziny, a majątek wróci do prawowitych właścicieli. Poprosił Sędziego, aby nie wywoływał kolejnej burdy z Hrabią, bo są ważniejsze sprawy do załatwienia, Hrabia zaś jest w gruncie rzeczy człowiekiem prawym, patriotą, ma posłuch w okolicy i może się przydać jako sojusznik. Sędzia, podobny z temperamentu do Jacka, bo równie zapalczywy i pamiętliwy, nawet słyszeć o tym nie chciał. Podsuniętą przez Robaka myśl zorganizowania powstania na Litwie i objęcia dowództwa przyjął z entuzjazmem, ale nie zamierzał darować Hrabiemu. Bernardyn chciał pozyskać Horeszkę dla sprawy powstańczej i w tym celu udał się do jego domu.

Protazy z pozwem dotarł już do siedziby Hrabiego, ale nauczony ostrożności wieloletnim doświadczeniem woźnego sądowego, powoli i ostrożnie podkradał się pod dom, kryjąc się w konopiach na wypadek wrogich zamiarów pozwanego. W tym samym czasie w domu Hrabiego zjawił się Robak. Niestety, gospodarz był nieobecny, co ośmieliło Woźnego do wyjścia z konopi, a księdza skłoniło do przeprowadzenia wywiadu na temat miejsca pobytu Hrabiego. Okazało się, że Hrabia z całą drużyną wyjechał do Dobrzyna.

Dobrzyn była to wieś zamieszkana przez drobną szlachtę (zaścianek). Największym poważaniem wśród Dobrzyńskich cieszył się Maciej, ubogi, ale bardzo mądry starzec. W jego domu zwołano naradę w sprawie przygotowania powstania. Od rana posłańcy biegali po okolicznych zaściankach zapraszając wszystkich do Dobrzyna.

Księga VII Rada: Narada przebiegała w sposób niezwykle burzliwy: rozsądny głos Bartka Prusaka, który proponował najpierw wszystko dokładnie zorganizować, przygotować i czekać na hasło do powstania, został zagłuszony przez wrzaski Maćka Kropiciela i Bartka Brzytewki, którzy domagali się natychmiastowej walki z Rosjanami, nie biorąc pod uwagę, że jeszcze nie mają broni, wojska ani nie wiedzą, gdzie są wojska rosyjskie, jak daleko jest Napoleon i z jaką prędkością posuwa się jego armia.

Rosnący zapał bojowy szlachty wykorzystał Gerwazy, obracając go w nienawiść do Sopliców. Przypomniał wszystkie rzeczywiste i urojone krzywdy, jakich od Sopliców doznali obecni, wypomniał zabójstwo Stolnika i zdradę Jacka, przekształcając sprawę narodową w swe prywatne porachunki z Sędzią. Bartek Prusak i Jankiel próbowali bronić Sędziego, ale szlachta w owczym pędzie nie chciała ich słuchać. Nawet gniew i oburzenie Maćka nad Maćkami nie uspokoiły gorących głów. Kiedy do Dobrzyna zjechał Hrabia ze swoimi dżokejami, entuzjazm wojenny doszedł do zenitu. Z okrzykiem: Hajże na Soplicę! szlachta ruszyła na dwór w Soplicowie.

Księga VIII Zajazd: Tymczasem Sędzia, jego domownicy i goście nie przeczuwali nic złego. Ponieważ wieczór był duszny i zanosiło się na burzę, po kolacji wyszli przed dom, żeby zażyć chłodu. Tam toczyli rozmowy o astronomii, o gwiazdach i kometach. W końcu, zmęczeni, postanowili udać się na spoczynek, jedynie Sędziego odwołano do kogoś, kto przyszedł w pilnej sprawie.

Osobą, z którą spotkał się Sędzia w swoim pokoju, był Jacek Soplica. Robak dopiero teraz odkrył bratu, kim jest. Na jego decyzję wpłynął fakt, że został rozpoznany przez Maćka nad Maćkami. Bał się też, że nad rozkaz wodzów powstanie przyspieszył, bo szlachta już się gromadzi, a Napoleon z armią nie przyjdzie wcześniej niż na wiosnę. Musi jechać do Dobrzyna, ostudzić bojowy zapał szlachty, powstrzymać ją przed niewczesnym wystąpieniem zbrojnym. Jeżeli Maciek wyjawił Gerwazemu, kim jest Robak — ksiądz może zginąć z ręki Klucznika. Żegna się szybko i wychodzi, jedzie do zaścianka.

Po wyjściu Jacka do pokoju Sędziego wszedł Tadeusz. Młodzieniec, uwikłany w romans z Telimeną, zakochany w Zosi, nie mógł znaleźć wyjścia z kłopotliwej sytuacji. Honor nakazywał poślubić Telimenę, serce się przed tym wzdragało. Tadeusz oznajmił stryjowi swą wolę wyjazdu do wojska. Sędzia nawet słyszeć o tym nie chciał. Tadeusz był mu potrzebny w związku z przygotowaniami do powstania, poza tym doszły go słuchy o bałamuctwach Tadeusza względem dam i miał zamiar wyjaśnić sytuację w prosty sposób: żeniąc bratanka z Zosią. Ale Tadeusz wiedział, że z powodu ich romansu Telimena nigdy nie da swojej zgody na to małżeństwo! W rozmowie ze stryjem tak zaplątał się w kłamstwach, że w końcu Sędzia nazwał go łgarzem i zapowiedział... baty.

Zrozpaczony Tadeusz, wyrzucony z pokoju stryja, czuł, że nie mógł dłużej zostać w Soplicowie. W korytarzu spotkał Telimenę, która wymogła na nim wyznanie miłosne, a w jego efekcie — wystąpiła z propozycją małżeństwa. Tego było za wiele! Przerażony, spanikowany wręcz Tadeusz odmówił i natychmiast usłyszał, że jest podły. Czara goryczy przelała się. Młody Soplica wybiegł z domu z zamiarem popełnienia samobójstwa (czuł niewymowny pociąg utopić się w błocie). Pobiegł nad staw.

Właśnie drogą nad stawem pędził Hrabia na czele dżokejów, by zajechać Soplicowo. Pojął Tadeusza w niewolę i tak ocalił mu życie. Szczęściem Horeszko, który miał lepsze konie niż szlachta i zdyscyplinowanych dżokejów przy boku, pierwszy wpadł do Soplicowa. Zaaresztował Sopliców w domu i postawił przy nich straże, dzięki czemu uniknął rozlewu krwi, bo szlachta była skora do wieszania. Nie mogąc wywrzeć złości na Sędzi i mieszkańcach dworku, najeźdźcy rozbiegli się po folwarku: zaczęli zarzynać bydło i drób, rozpalili ogniska, piekli mięso; z piwnic domu wyciągnęli beczki wina, wódki i piwa i na dziedzińcu rozpoczęli ucztowanie. Niestety, przebrali miarę w jedzeniu i piciu, więc szybko posnęli twardym, pijackim snem.

Księgi IX i X

Dzień piąty (noc — dzień — noc)

Księga IX Bitwa: Straszne było przebudzenie szlachty! Ktoś zawiadomił Rosjan o zajeździe na Soplicowo, więc do dworu przybył oddział wojska rosyjskiego i wziął uczestników imprezy do niewoli. Ludzie obudzili się przywiązani do swych własnych szabel. Hrabia został aresztowany i zatrzymany w zamku, reszta zakuta w dyby mimo protestów i próśb Sędziego. Na pomoc Soplicom ściągnęli również ich przyjaciele, którzy stanęli we dworze. Rosjanami dowodził major Płut, Polak, który przeszedł na stronę zaborców. Zażądał od Sędziego po tysiąc rubli za głowę za zaniechanie śledztwa, co było ceną nierealną, podaną przez majora specjalnie, ponieważ miał swe dawne porachunki ze szlachtą dobrzyńską i teraz chciał się zemścić. Nie pomogły perswazje kapitana Rykowa ani płacz kobiet. Płut potraktował wszystkich, łącznie z Sędzią, jak buntowników i zagroził sądem wojennym. Sytuacja z minuty na minutę stawała się groźniejsza...

Niespodziewanie na dziedziniec wjechał kwestarskim wozem (duży wóz kryty płótnem) ksiądz Robak. Razem z nim przybyło w chłopskim przebraniu kilku szlachciców, którzy nie brali udziału w zajeździe. Bernardyn wszedł do dworu i od razu rozruszał towarzystwo: kazał podać śniadanie suto zakropione alkoholem (poncz), a żołnierzom rosyjskim marznącym na dworze (poranek chociaż letni, był chłodny i deszczowy) — beczkę spirytusu. Mimo zdumienia szlachta instynktownie podporządkowała się poleceniom księdza. Gdy starszyzna w domu zajęta była śniadaniem, w wojsku rosyjskim zaczęła się pijatyka. Korzystając z tego, zwolennicy Sopliców po cichu uwalniali Dobrzyńskich z pęt.

Major Płut, podchmieliwszy sobie, zaczął się zalecać do Telimeny, aż w końcu posunął się do tego, że pocałował ją w obnażone ramię, za co został spoliczkowany przez Tadeusza. I tak się zaczęło... Na krzyk Płuta: Bunt! bunt! Robak wyciągnął z rękawa broń, wcisnął ją Tadeuszowi w rękę i kazał strzelić do Płuta. Tadeusz chybił. Ryków wezwał na pomoc jegrów, ale już wpadła uwolniona z więzów szlachta i uderzyła na Rosjan.

Na dziedzińcu rozpoczęła się regularna bitwa. Chrzciciel, Rózeczka i Scyzoryk wykazali się wielką odwagą i sprawnością bojową. Wszyscy zresztą dzielnie stanęli do walki i wkrótce szala zwycięstwa przechyliła się na korzyść szlachty. Lecz kapitan Ryków nie zamierzał się poddać: zebrał wokół siebie rozproszonych (i pijanych!) żołnierzy, uformował szyk bojowy i przystąpił do kontrnatarcia. Salwa z karabinów spowodowała straty w polskich szeregach. Do bitwy włączyli się Tadeusz i Podkomorzy. Rosjanie nacierali coraz mocniej, aż w końcu przyparli szlachtę do ścian dworu i wydali rozkaz poddania się. Z opresji wyratował Polaków Konewka, który przekradł się na tyły wroga i strzelił do Moskali z garłacza wyrzucającego naraz dwanaście kul. Z drugiego garłacza strzelił Sak. Oddział rosyjski wpadł w panikę i wycofał się pod płot. Tu Ryków uformował ich w klin, szpicem wysunięty na dziedziniec. Od strony zamku na Rosjan natarła jazda Hrabiego (straże postawione przy Hrabim uciekły). Powitała ją salwa z karabinów. Koń pod Horeszką padł, a sam Hrabia znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Robak zasłonił go własnym ciałem, dostał za niego postrzał, lecz uprowadził młodego człowieka w bezpieczne miejsce. Szlachta, ukryta za drzewami i budynkami, strzelała do Rosjan stojących na odkrytym terenie z rzadka, ale celnie. Zwłaszcza Tadeusz okropnie raził Moskwę. Major Płut, widząc go za drzewem, urągał mu od tchórzy i wyzwał na pojedynek. Bitwa została przerwana. Soplica przyjął wyzwanie, ale wtedy okazało się, że major wcale nie miał ochoty walczyć i zamiast siebie wysłał Rykowa. Nim uzgodniono broń (szpady), w sprawę wtrącił się Hrabia mówiąc, że Tadeusz wyzwał Płuta, a z Rykowem on się będzie pojedynkował, ponieważ to kapitan napadł go w zamku i wziął do niewoli. Rozpoczął się pojedynek, który się nie skończył, ponieważ Płut kazał jednemu ze swych żołnierzy zastrzelić Tadeusza, który przyglądał się walce. Żołnierz strzelił i trafił w środek kapelusza na głowie Soplicy. Zdrada majora stała się jawna i bitwa rozpoczęła się od nowa.

Pogodzona szlachta napierała coraz mocniej i coraz skuteczniej na Rosjan, lecz do ostatecznego zwycięstwa przyczynił się podstęp wymyślony przez Wojskiego: wojsko rosyjskie sformowane w trójkąt opierało się dłuższym bokiem owego trójkąta o płot, za którym stała sernica — specjalna budowla do suszenia serów. Wyglądała jak potężna klatka z dębowych bali wsparta na jednym, nadgniłym słupie. Wojski przy pomocy Woźnego, kuchcika i ochmistrzyni rozkołysał i zwalił tę konstrukcję na Rosjan — legli przygnieceni ciężarem dębowych belek i serów. Szlachta szybko rozprawiła się z resztą pozostałych przy życiu Rosjan, zwłaszcza Gerwazy ścigał ich tak zapalczywie, że byłby poległ od kul, gdyby Robak nie przewrócił go i tym samym nie ocalił przed śmiercią.

Bitwa dobiegała końca. W końcu Podkomorzy ogłosił pardon, czyli darowanie życia pokonanym, i wziął w niewolę kapitana Rykowa. Major Płut wyszedł z krzaków, gdzie — z tchórzostwa — schował się w czasie bitwy.

Księga X Emigracja. Jacek:: Nad Soplicowem rozpętała się straszna burza. Potoki wody zniszczyły drogi i mosty, czyniąc z dworku niedostępną fortecę. Była to okoliczność nader pomyślna dla szlachty, ponieważ wieść o wydarzeniach w Soplicowie nie mogła wydostać się poza krąg osób zainteresowanych. Wiadomo, że władze rosyjskie potraktowałyby uczestników bitwy niezwykle surowo. Szlachta zawarła ugodę z kapitanem Rykowem, który był człowiekiem uczciwym i przyjaznym Polakom. Obiecał całą rzecz załagodzić i w razie potrzeby świadczyć na korzyść szlachty. Major Płut zginął z ręki Gerwazego i w ten sposób największe niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Jednak ci spośród szlachty, którzy wyróżnili się podczas bitwy, musieli opuścić Litwę. Udali się do Księstwa Warszawskiego, do Legionów Polskich.

Przed odjazdem Tadeusz pożegnał się z Zosią pewny jej wzajemności, Hrabia otrzymał od Telimeny szarfę. Jacek Soplica pobłogosławił syna na drogę, lecz nie wyjawił mu, kim jest. Po opuszczeniu przez żołnierzy Soplicowa Robak poprosił Sędziego o oddalenie wszystkich z wyjątkiem Gerwazego i o sprowadzenie księdza, aby mu udzielił ostatniego namaszczenia. Od postrzału odnowiły się stare rany, wywiązała się gangrena — Jacek był pewien, że nie przeżyje tej nocy. W obecności brata i Gerwazego rozpoczął spowiedź generalną — spowiedź z całego życia: muszę dla ulgi sumienia / Pozyskać, a przynajmniej prosić przebaczenia.

Bernardyn wspomniał swoją młodość, kiedy jako dumny i porywczy szlachcic trząsł całym powiatemtrzystu kreskami rodziny Sopliców rozporządzał według własnej woli. Opowiedział też, jak Stolnik Horeszko zapraszał go do zamku, jak ściskał go, obejmował i wznosił jego zdrowie. Mówił o miłości do Ewy Horeszkówny, córki Stolnika, jedynej miłości swego życia. Przyjaźń wielkiego pana dla Jacka okazała się fałszywa — Stolnik nie zgodził się na małżeństwo, mimo że Ewa kochała Soplicę. Gorycz, żal, rozpacz, urażona duma przyniosły Jackowi cierpienie, z którym nie mógł sobie poradzić. Prześladowała go myśl o zemście, ale powstrzymywała obawa przed wyjawieniem jej prawdziwych powodów: był zbyt dumny, aby przyznać się, jak bardzo zabolała go decyzja Stolnika.

Ożenił się z pierwszą napotkaną szlachcianką. Z tego związku przyszedł na świat Tadeusz. Narodziny syna niczego nie zmieniły w postępowaniu Jacka: nie zajmował się gospodarstwem ani interesami, więc wkrótce do domu zajrzała bieda. Soplica zaczął pić. Jego żona zmarła z żalu. Ewę wydano za mąż za kasztelana. Od Jacka wszyscy się odwrócili, stał się pośmiewiskiem powiatu. A on żył już tylko nienawiścią do Stolnika i miłością do Ewy. Wieczorami potajemnie jeździł w okolice zamku, pchany tam siłą dwóch sprzecznych uczuć.

Horeszko był zwolennikiem Konstytucji 3 maja. Podczas wojny polsko-rosyjskiej w obronie Konstytucji Rosjanie otoczyli i zaatakowali zamek Stolnika. Mimo garstki obrońców gospodarzowi udało się odeprzeć ich atak. Po całonocnej walce triumfujący Stolnik wyszedł na ganek. Na ten widok Jacka, który z daleka obserwował zajście, ogarnął gniew; porwał karabin jednego z poległych Rosjan: ledwiem przyłożył, prawie nie mierzył — wypala!. Stolnik zginął na miejscu od kuli Jacka. Zrozpaczony Gerwazy strzelał do Soplicy, ale chybił, chociaż zrozpaczony swoim czynem zabójca nie uciekał ani się nie krył — pragnął śmierci. Mąż Ewy został zesłany na Syberię, a Ewa postanowiła mu towarzyszyć. W kraju zostawiła malutką córeczkę — Zosię. Dla Jacka zaczęły się dni największej męki i poniżenia: został okrzyknięty zdrajcą narodowym. Targowiczanie, którzy wtedy objęli władzę w kraju, wynagrodzili Jacka częścią dóbr nieboszczyka Horeszki i chcieli zaszczycić Soplicę urzędem, którego on nie przyjął. Imię zdrajcy przylgnęło do mnie jako dżuma — była to hańba tak straszna, że nie można było się z nią pogodzić. Musiała zostać zmazana choćby za cenę życia. Soplica uciekł z kraju.

Jacek wstąpił do zakonu bernardynów i przyjął imię Robak: Bardziej niźli z miłości, może z głupiej pychy / Zabiłem; więc pokora.... Był żołnierzem Napoleona; walczył pod Jeną, pod Hohenlinden, w Hiszpanii zdobywał wąwóz Somosierra. Potem przedzierał się do kraju jako emisariusz; działał we wszystkich trzech zaborach, był aresztowany i więziony przez rządy Austrii, Prus i Rosji. Na Litwie przygotowywał powstanie przeciwko Rosji. Starał się również wynagrodzić krzywdy, jakie wyrządził osobom prywatnym: Sędziemu polecił zająć się wychowaniem Zosi.

Po skończonej spowiedzi Gerwazy wybaczył Jackowi, ponieważ uważał, że jako katolikowi nie wolno mu chować urazy do umierającego; przyznał, że Stolnik odpuścił zabójcy, czyniąc przed śmiercią znak krzyża świętego. Wyczerpany długim opowiadaniem i cierpiący z powodu ran Jacek zamilkł. Ciszę panującą w komnacie przerwał Jankiel, przynosząc Jackowi tajne pismo, zawierające informację o wypowiedzeniu wojny Rosji przez Francję i o zamiarze przyłączenia Litwy do Księstwa Warszawskiego, co ma zostać uchwalone na najbliższym Sejmie. Zaledwie Sędzia skończył czytać list, przyjechał ksiądz z Najświętszym Sakramentem. Jacek umierał szczęśliwy, jak człowiek, który wykonał swoje posłannictwo na Ziemi i spokojnie stanie przed Stwórcą zdać sprawę ze swego żywota.

Księga XI Rok 1812 i XII Kochajmy się!

rok 1812 (jeden dzień)

Dzień Matki Boskiej Kwietnej

Na Litwę docierają wojska francuskie i polskie, przynosząc jej wolność. W Soplicowie stanął (...) obóz czterdziestu tysięcy / I ze sztabami swymi jenerał Dąbrowski, / Kniaziewicz, Małachowski, Giedrojć i Grabowski.

Wstaje nowy dzień — Najświętszej Panny Kwietnej. Dla mieszkańców Soplicowa i okolicznej ludności jest to dzień potrójnie świąteczny:

— po pierwsze — jest to święto kościelne;

— po drugie — w Soplicowie stacjonują bohaterowie narodowi, z tego powodu panuje powszechna radość i patriotyczny entuzjazm;

— po trzecie — odbywają się zaręczyny trzech par. Po mszy Podkomorzy rehabilituje Jacka Soplicę:

Moją konfederacką ogłaszam wam laską:
Że Jacek wierną służbą i cesarską łaską
Zniósł infamiji plamę, powraca do cześci
I znowu się w rzęd prawych patryjotów mieści.

Rozstrzygnięty zostaje spór Asesora z Rejentem o Kusego i Sokoła. Obydwa charty okazują się równie łowne i sprawne.

W sieni zamczyska odbywa się wielka uczta, na której zostają ogłoszone zaręczyny Tadeusza Soplicy z Zosią Horeszkówną, Asesora z Teklą Hreczeszanką i — ku oburzeniu Hrabiego — Telimeny z Rejentem. Zaproszona jest cała szlachta z okolicy, obecni są też generałowie i żołnierze Legionów oraz włościanie mieszkający na ziemiach należących do Tadeusza i Zosi. Wielką atrakcją dla gości jest zaprezentowany przez Wojskiego serwis, pochodzący jeszcze z czasów potopu szwedzkiego. Zdobiące krawędzie naczyń porcelanowe figurki przedstawiają sceny z życia szlacheckiego: sejmik szlachecki z grupami ludzi, którzy rozmawiają, słuchają mówców, sprzeczają się, zastanawiają; klasztorny refektarz z zebranymi asystującymi przy ogłoszeniu wyniku wyborów, jeden szlachcic wnoszący veto, wyraźnie widać napiętą atmosferę, jednak nadchodzi przeor, który budzi we wszystkich szacunek i uspokaja skonfliktowanych; wreszcie ostatnia scena przedstawia zwycięzcę wyborów wynoszonego na rękach w atmosferze radości, obok zaś przegranego i jego żonę, która zemdlała z żalu.

Tadeusz i Zosia postanawiają uwłaszczyć chłopów i przypuścić ich do herbu. Szlachta Dobrzyńska prezentuje przed generałem Dąbrowskim swą niepospolitą siłę i sprawność we władaniu bronią; Wojski — sztukę kulinarną niemającą sobie równej. Uproszony przez Zosię Żyd Jankiel gra koncert na cymbałach, pieśnią oddając historię Polski z ostatnich dwudziestu lat (m.in. uchwalenie Konstytucji 3 maja, rzeź Pragi, powstanie Legionów Polskich we Włoszech, konfederację targowicką). Gra z zaangażowaniem, emocjonalnie, słuchacze są poruszeni i żywo przeżywają wydarzenia, z którymi kojarzy im się muzyka.

Wieczorem Podkomorzy, w pierwszej parze z Zosią, polonezem zaczynają tańce.

Mickiewicz zakończył Pana Tadeusza słowami:

I ja tam z gośćmi byłem, miód i wino piłem,
A com widział i słyszał, w księgi umieściłem
.

« wszystkie materiały do tej książki